Pamiętam – pisze on – jak w czasie naszego przejścia przez przełęcz w górach Karakorum, mój przewodnik i pomocnik Ładaki zapytał mnie:
- Czy pan wie, dlaczego – ot, tam – przed nami rozpościera się taka niezwykła, górzysta kraina? Czy pan wie, że tam w podziemnych pieczarach znajdują się ogromne skarby, i że w tych jaskiniach mieszka zadziwiający naród, który odrzuca wszystko, co grzeszne na tej Ziemi?
I pamiętam także, że kiedy przybliżyliśmy się do miasta Hotan, to uderzenia kopyt naszych koni o ziemię stały się głuche, jakby dosłownie pod nami znajdowały się jakieś jaskinie czy inne puste przestrzenie podziemne. Także inni ludzie, którzy podróżowali w naszej karawanie, także zwrócili na to naszą uwagę – patrz mapka, czerwony okrąg oznacza miejsce występowania pustej przestrzeni podziemnej. A kiedy ujrzeliśmy wejścia do jaskiń, nasi przewodnicy karawany powiedzieli:
- Kiedyś tam, dawno temu, mieszkali tutaj ludzie, ale teraz wszyscy oni odeszli do wnętrza Ziemi. Oni znaleźli wejście do podziemnego cesarstwa.
A oto fragment dialogu, który przebiegł pomiędzy Roerichem a jednym z tybetańskich lamów, w roku 1928:
Roerich: Lamo, opowiedzcie mi o Szambali.
Lama: To przecież wy, ludzie Zachodu, nie tylko niczego nie wiecie o Szambali, i nie chcecie niczego wiedzieć. Na pewno ty pytasz mnie po prostu z ciekawości i nie zrozumiesz tego świętego słowa.
Po długich namowach i rozmowach, wybadaniu i zaprzysiężeniu Roericha lama zgodził się kontynuować tą rozmowę:
Lama: Wielka Szambala leży daleko za oceanem. Jest to wielkie cesarstwo bogów. Nie ma ono nic wspólnego z Ziemią. Dlaczego ludzie przejawiają nią zainteresowanie? Tylko daleko na północy, i tylko w niektórych miejscach, ty mógłbyś zobaczyć świecące promienie Szambali.sekrety Szambali są dobrze ukryte przed osobami postronnymi.
Roerich: Lamo, my wiemy o wielkości Szambali i wiemy, że to nieopisanie piękne cesarstwo istnieje. Wiemy także, że niektórzy lamowie wyższych stopni przebywali w Szambali... Znam opowiadanie o cudownej podróży lamy z Buriacji, o tym, jak jego przeprowadzano przez wąskie, tajne przejście... Dlatego też nie opowiadaj mi tylko o niebiańskiej Szambali, ale opowiedz o tej, która istnieje na Ziemi... – bowiem wiem, że znajduje się tu także ziemska Szambala... Powiedz mi lamo, jak to się stało, że ta ziemska Szambala nie została odkryta przez żadnego z ziemskich podróżników? Jak się patrzy na mapy, to na nich praktycznie nie ma białych plam. Podobno wszystkie pasma górskie zostały naniesione na mapy, wszystkie doliny i rzeki przebadano.
Lama: ... No, jak długo ci ludzie, których ty nazywasz podróżnikami, jeszcze wiele nie znaleźli na Ziemi. Ot, niech któryś spróbuje dostać się do Szambali bez zaproszenia! Ty zapewne słyszałeś o tym, że z wysokogórskich plateau płyną strumienie i rzeki, których woda jest nasycona trucizną, śmiercionośną dla człowieka. Być może widziałeś ludzi, którzy ginęli po nawdychaniu się trujących wyziewów przy próbach przeprawienia się przez te rzeki i potoki... Wielu śmiertelników próbowało dojść do Szambali, bez zaproszenia. Niektórzy z nich znikają bez śladu na zawsze. Tylko nielicznym udaje się dojść do Świętego Miasta, i tylko w tym wypadku, kiedy zezwala im na to ich karma...
Wiele sił i czasu poświęcił poszukiwaniom Agharty w czasie swego przebywania w Azji Środkowej na początku XX wieku, polski podróżnik i pisarz Ferdynand Antoni Ossendowski (1878-1945). W książce "Przez kraj ludzi, zwierząt i bogów" (Poznań 1923) opisuje on swe wielokrotne spotkania i rozmowy z lamami – buddyjskimi mnichami – różnych rang, a także z prostymi mieszkańcami tych miejsc, a także przygody związane z tymi poszukiwaniami. [...]
Ferdynand Ossendowski próbował rozwikłać tajemnicę Agharty ponad 80 lat temu. O 10 lat młodsza jest informacja, którą przekazał Mikołaj Konstantynowicz Roerich. No, a co wiedzą i sądzą o Agharcie współcześni badacze tego legendarnego podziemnego świata wszelkiego dobrobytu?
Do liczby dzisiejszych badaczy problemu należy Ian Lamprecht, który w swej książce pt. "Wydrążone planety" (1998) opisuje, że w amerykańskim mieście San José, CA, prowadził wykłady pewien lama, lekarz tybetańskiej medycyny, uczony i nauczyciel jednego z kierunków buddyzmu – Wadźrajana. Jego imie i tytuł brzmi następująco: Jego Świątobliwość Orgen Kusum Lingpa. Istnieją pewne wskazówki, by sądzić, że Jego Świątobliwość należy do bardzo wąskiego kręgu ludzi mających wiele do powiedzenia na tematy ezoteryki Wschodu, w tym poruszonym tutaj tematem.
A oto, co pisze na ten temat w swej książce Lamprecht:
W czasie jednego z odczytów, wygłoszonych w San Jose, ów lama twierdził, że do Agharty można się dostać lecąc z Indii na północ w czasie siedmiu dni. Jestem pewien, że lamie chodziło o podróż ze średnią prędkością lotu ptaka, a jeżeli tak – to siedmiodniowy lot z taką prędkością zawiedzie nas w samo centrum Arktyki.
Siedemdziesiąt z okładem lat temu, Mikołaj Roerich rozmawiając z innym lamą usłyszał od niego, że Szambala leży daleko na północy. A zatem być może, że ów lama miał na myśli Północny Ocean Lodowaty?
Współcześnie usiłują rozwiązać zagadkę Shambhalli-Agharty dziennikarze, pisarze, ufolodzy, badacze zjawisk anomalnych i zagadek historycznych: Polak - Robert K. Leśniakiewicz i Słowak – dr Milos Jesensky. A oto co piszą oni o Agharcie w swej monografii pt. "Półksiężycowy szyb o ścianach z metali – czyli rzecz o tajemnicach słowackich gór i jaskiń" (Jordanów – Krásno n. Kysucou 2003, na prawach rękopisu), przygotowanej do druku w tym roku:
Wspominają o tym także ci, którzy otarli się o tajemnice Orientu. Roreichowie, Ossendowski i Eliade wspominają o cudownej krainie wiecznej szczęśliwości i mądrości: Szamballi-Agarcie, stworzonej jeszcze w czasach przedludzkich, której wysłannicy poruszają się swymi świetlistymi pojazdami pod powierzchnia Ziemi, w długich tunelach.
Tunele te oplatają misterną siecią całą naszą planetę i wysłannicy "goro" mogą pojawić się wszędzie, kierowani wolą Brahytmy. Mahytmy i Mahyngi - trzech imperatorów Szamballi—Agarty. Rzecz w tym, że owa "Trójca" porozumiewa się przy pomocy urządzeń przypominających nasze urządzenia sieci łączności TV z Kimś, kogo nazywają Bogiem, a umożliwia im to Marzy - Książę Śmierci - osobnik przypominający jako żywo... humanoidalnego robota! Według innych, "centrala" tego świata miałaby znajdować się w szamballijskiej wieży, która liczy sobie - bagatela - niemal cztery miliardy lat, tyle niemal, co nasza kochana staruszka Ziemia...
I tak dalej. Łańcuch zagadek rośnie i istnieje możliwość, że w najbliższym czasie odkryta zostanie wreszcie Księżycowa Jaskinia. Czy będzie ona wejściem do Agarty czy też może tymczasowej bazy Obcych na (a raczej pod) ziemią? Wszystko na to wskazuje jako, że kontaktowcy wspominają o Ich bazach pod ziemią i na dnie Wszechoceanu - wszak legendarne R'lyeh jest niczym innym, jak właśnie taką bazą...
Za hipotezą Agarty przemawia jeszcze jeden fakt. Otóż Obcy na powierzchni Ziemi pokazują się w skafandrach - vide figurki "gangu" czy "dogu", rysunki naskalne w jaskiniach i wąwozach Tassilli-en-Dżer, Kotliny Fergańskiej czy Val Camonica, itd., itp. Nie trzeba było aż wojny atomowej bogów, o której przejmująco pisał Aleksander Mora - wystarczyło, by ludzie tacy jak my przebywali pod ziemią przez kilka tysięcy lat, a przecież Agarta istnieje już ponoć 61.000 lat - sic!, a więc jej mieszkańcy od dawna byliby przystosowani do warunków jakie tam panują, do stałej temperatury, wilgotności, braku światła naturalnego, itd. Dla takich istot ludzkich wyjście na powierzchnię Ziemi stanowiłoby już poważny problem; musieli by się chronić przed promieniowaniem Słońca, szerokim diapazonem temperatur dnia i nocy rzędu nawet 50°C, zjawiskami atmosferycznymi, itd., używając w tym celu skafandrów oraz okularów.
Napisałem "musieli", bo - i tu pozwolę sobie już na całkowite science-fiction - jakieś 10.000 lat temu, wyprodukowali oni biocybernetyczne istoty, które służą Im jako narzędzia Kontaktu z nami i w ogóle - z Kosmosem. Stąd właśnie NOL-e i LGM, a także MIB-owie. Tym szczególnym Ich położeniem można wytłumaczyć zainteresowanie naszymi testami jądrowymi, szczególnie tymi jakie przeprowadza się pod ziemią! Stąd to wręcz "uprzykrzające napominanie" naszych ziomków-kontaktowców o zaprzestanie prób atomowych, które zagrażają naszej egzystencji! - ale o wiele groźniejsze są dla Nich... Dlatego też nie dziwi mnie mroczne proroctwo podane przez F. A. Ossendowskiego w zakończeniu jego bestselleru "Przez kraj ludzi, zwierząt i bogów", a głoszące, że przyjdzie dzień, kiedy ludzie z Agarty wyjdą spod ziemi i podbiją świat... Będzie to dla Nich jedyne wyjście z sytuacji, w która sami Ich zapędziliśmy - zrobić z nami porządek. Kto wie, czy już się do tego nie zabrali - jak na razie w białych rękawiczkach - rozpylając te wszystkie wirusy HIV, EBOLA, SARS czy choćby zwykłej grypy, której jakoś nie można zwalczyć? Perspektywa paskudna - nieprawdaż?
Co nam pozostało? Jedynie mieć nadzieję, że Oni nam pomogą przezwyciężyć kryzys cywilizacyjny, w którym tkwimy po uszy. Co mamy do stracenia? - tylko naszą egzystencję, a stoimy przed alternatywą - Era Wodnika z nami albo bez nas. Jeżeli nie przepadniemy z kretesem, to - o ile wierzyć Tybetańczykom - po ujawnieniu się Agartyjczyków, na Ziemi z czasem zapanuje Złoty Wiek!
Oby stało się to jak najszybciej, choć historia zdaje się dowodzić, że przed nami droga jeszcze daleka... Mam nadzieję, że relacje o Nich nie są humbugiem na jaki wyglądają, bo w przeciwnym razie na kogo możemy liczyć?
Tyle Leśniakiewicz i Jesensky. Jeśli to tak wygląda, jak to oni przedstawiają, to w takim razie staje się całkowicie jasnym pochodzenie i natura UFO i innych Nieznanych Obiektów Latających należących do Przybyszów w postaci Szaraków i innych człekokształtnych Obcych, a także wielu zagadkowych zjawisk i fenomenów, nie dających się wyjaśnić z punktu widzenia naszej współczesnej nauki i ziemskiego "zdrowego rozsądku".
Źródło: "Kalejdoskop NLO" nr 31(298) z 28.07.2003 r.
Opracował: Robert K. Leśniakiewicz |