Mamy przecież teoretyczny dostęp do super nowych technologii dzięki, którym
możemy zbadać każdy z takich dowodów. Co pewien czas na światło dzienne
wydostają się różne fakty, które kandydują do miana dowodu na istnienie obcych
form życia. Najgłośniejszą sprawą chyba jest katastrofa UFO w Roswell... a co za
tym idzie setki książek, publikacji, zdjęć, filmów dokumentalnych.
Najważniejszym z nich jest chyba film przedstawiający rzekomą autopsję ciała
obcej istoty. Owiane rąbkiem tajemnicy pochodzenie filmu, wywołało mieszane
uczucia... jedni wierzą drudzy nie. Ci wierzący jednak wolą się do tego nie
przyznawać z obawy przed tradycyjnym ośmieszeniem. Obecnie można
zaobserwować mały zwrot sytuacji na polu walki o zjawisko UFO. Według
najnowszych danych np. co czwarty Amerykanin przyznaje, że wierzy w to że UFO
istnieje. Coraz więcej ludzi twierdzi, że widziało Niezidentyfikowane Obiekty
Latające... Dlaczego więc nikt z ludzi z wyższego szczebla tym się nie zajmie ?
Odpowiedź jest taka, że obserwacje UFO to najczęściej halucynacje czasem
zbiorowe, chęć zdobycia rozgłosu łatwym kosztem, niewyjaśnione zjawiska
atmosferyczne lub ziemskie pojazdy mylnie postrzegane jako NOLe itp., itd...
Odpowiedź ze strony nielicznej opinii publicznej jest taka, że na pewno rządy
naszych krajów wiedzą o UFO tylko boją się ujawnić swoje informacje z obawy
przed ogólną paniką. Jaką paniką? Np. taką jaka wybuchła po słynnej audycji S.
Wellesa "Wojna Światów" po, której to ludzie opuszczali swoje domy uciekające w
panice przed inwazją obcych... W sumie dobry dowód tylko ile dziesięcioleci może
pozostać aktualny? Tak oto zamyka się błędne koło zawiązane ze
zjawiskiem UFO. Trudno odpowiedzieć na jakiekolwiek pytanie... a jest ich
mnóstwo. Dlaczego więc działamy? Myślę, że "gdybyśmy faktycznie byli sami byłoby
to ogromne marnotrawstwo przestrzeni"...
Autor: Michał
Osesek |