M o t t o
" Ludzie powinni
nauczy si dziwi
"

- Erich von Dniken
Artykuy
ZoRRoKiN // SaMuRa!
hacked
hacked
 
 
rozwi menu 
 
rozwi menu 
 
rozwi menu 
 
rozwi menu 
 
rozwi menu 
 
rozwi menu 
 
rozwi menu 
 
rozwi menu 
 
 
rozwi menu 
ZoRRoKiN // SaMuRa!
Książki
 
 
ZoRRoKiN // SaMuRa!
o nas
pisali o nas
kontakt
linki
 

Duch Bojnickiego Zamku

dr Miloš Jesenský

Tego dnia lało jak z cebra. Deszcz zmieniał ostatnie wysepki brudnego śniegu po tegorocznej zimie w dziesiątki małych potoczków, które nie wsiąkały do wciąż przemarzniętej głęboko ziemi, ale waliły przed sobą glinę do brudnych i ciemnych kałuż. Kłęby mgły powoli przelewały się po opustoszałej okolicy, a w niedalekim ZOO ucichły ryki egzotycznych zwierząt. Deszcz wciąż przybierał na intensywności.

Pokryte kamiennymi flizami podwórze Bojnickiego Zamku i stopnie szerokich schodów połyskiwały woda, kiedy naraz ciemna krypta zawierająca różowy, marmurowy sarkofag rozbłysła światłem, które uczyniło w niej jasny dzień. Zimne światło elektryczne wydzielały reflektory, zalewało ono miejsce ostatniego spoczynku byłego właściciela zamku - Jana hrabiego Pállfy'ego. Natychmiast w krypcie pojawiły się postacie i ich spotworniałe naraz cienie zachybotały po ścianach. W ostrym świetle silnych lamp pracowali mężczyźni i kobiety ubrani w ochronne skafandry. Każdy z nich ciągnął za sobą plastykową pierścieniową rurę, podłączona do respiratora, a ich twarze zasłaniały szkła masek.

W podziemiu zabrzmiały krótkie słowa komend i maszyny zaczęły z hurkotem podnosić trzytonowe wieko sarkofagu. Kamery TV celują we wnętrze otwierającego się grobu... - ciężkie kamienne wieko, zdobione przez tyrolskich mistrzów kamieniarstwa - powoli oddziela się od podstawy. Pierwsze ujęcia z kamery ukazują na monitorze, iż wewnątrz grobu spoczywa cynkowa trumna i miecz.

Powiększenie pokazuje, jak to zawartość sarkofagu obróciła się w proch i rdzę, które wyciekają w postaci lepkiej cieczy poprzez małe szczeliny w sarkofagu z marmuru, a na dnie trumny spoczywają spróchniałe ludzkie kości...

Do powietrza, którym oddychamy w 1999 roku, przenikają mikroby, które do niedawna strzegły grobu byłego pana na zamku Bojnice - pomiędzy nimi być może znajdują się i letalne patogeny, które mogą spowodować wiele niebezpiecznych i śmiertelnych chorób.

Czy skafandry biologiczne ochronią badaczy? Czy dawny feudał nie zemści się podobnie jak egipscy faraonowie na tych, którzy naruszyli spokój jego grobu?

To, co napisałem powyżej, była to tylko fikcja literacka i w rzeczywistości się nigdy nie wydarzyła. Nie badano w ten sposób doczesnych szczątków hr. Pállfy'ego, ale to wcale nie znaczy, że coś takiego nie może się zdarzyć - wręcz odwrotnie, powinniśmy się w przyszłości liczyć z możliwością szerzenia się patogennych bakterii, wirusów, riketsji, prionów i innych szkodliwych mikroorganizmów przy otwieraniu dawnych grobowców i sarkofagów.

Kiedy dowiedziałem się o przygotowaniach do badań grobowca Pállfy'ego, w liście adresowanym do dyrekcji Państwowego Muzeum w Bojnicach, z dnia 12 sierpnia 1992 r. zaproponowałem współpracę w tym projekcie, w którym chciałbym przeprowadzić testy na obecność mikroflory w wnętrzu sarkofagu przed jego sterylizacją.) Innymi słowy mówiąc - próbki z jego wnętrza można było użyć w konfrontacji z analizą mikologiczną) próbek pobranych ze ścian grobowca faraona Tutenchamona, tuż po jego otwarciu w Dolinie Królów i próbek pobranych z grobowca polskiego króla Kazimierza IV Jagiellończyka na krakowskim Wawelu.

Ten wymieniony tutaj przypadek przed siedmioma laty przywiódł mnie na ślad nietradycyjnego badania, podczas którego musiałem zstępować do strasznych podziemi grobowych, oddychać stęchłym powietrzem krypt i dotykać rękami w plastykowych rękawicach wszelkich możliwych relikwii, a także resztek tego, co nazywaliśmy człowiekiem.

Zawsze, kiedy przyszło mi schodzić po stromych stopniach do ciemnych i ponurych grobowych krypt i patrzyłem na zmumifikowane ciała ze zrudziałymi wiekiem włosami, wychudzonymi członkami, suchymi jak stare drewno, widok ten budził we mnie uczucie marności doczesnych rzeczy. "Wyjmij umarłego z grobu i na powrót go pochowaj" - mówiły stare rękopisy - i odczuwałem uczucie lęku i obawy ogarniające mnie, kiedy patrzyłem w puste oczodoły czaszek, lub kiedy czytałem o coraz to nowszych odkryć poczynionych w starych grobach i sarkofagach.

Najbardziej moją uwagę przyciągnęła książka polskiego uczonego Zbigniewa Święcha "Klątwy, mikroby, uczeni", która wyszła i u nas przed kilku laty. Krótko przed jej wydaniem, londyński "Times" opublikował informację polskiej agencji prasowej PAP o nadzwyczajnych eksperymentach na zamku Wawel w Krakowie, gdzie niedawno został otwarty sarkofag króla Kazimierza Jagiellończyka, który panował w latach 1445 - 1492. wkrótce po tym wydarzeniu, miała tam miejsce seria nagłych zgonów badaczy i tych, którzy byli obecni przy otwarciu grobu, a o czym się nie pisało by zapobiec panice i niezdrowej sensacji. Pisze Święch:

Kiedy się zaczęło mówić przed ,kilkoma miesiącami o klątwie Jagiellończyka, wspomniano o śmierci kilkudziesięciu osób, którzy uczestniczyli przy otwarciu jego sarkofagu tego króla polskiego, do tej pory nieporuszonego. Teraz liczba ofiar tej klątwy dosięgła dwunastu.

Jednocześnie twierdzi on, że dzięki współpracy krakowskich i zagranicznych uczonych, udało się wyjaśnić to, co się stało na Wawelu. Znanemu mikrobiologowi z Akademii Rolniczej w Krakowie - profesorowi Bolesławowi Smykowi udało się wyizolować i kultywować mikroorganizmy, które przeżyły w sarkofagu Kazimierza Jagiellończyka aż pół tysiąclecia! Zostały tam odkryte bakterie i pleśnie oraz grzyby dotychczas nieznane. Próby ich ożywienia prowadzono równolegle także w USA. Za najciekawsze znalezisko uważany jest niezmiernie agresywny patogenny mikroorganizm Aspergillus flavus, który występuje głownie w przestrzeniach wielkich budynków, składów i innych budowli, który jest nauce znany, pozostaje zagadką - jak przeżył w zamkniętym na głucho sarkofagu bez dostępu tlenu. W czasie, kiedy prowadzono te badania, nie był znanym jeszcze mechanizm wpływu Aspergillusa flavusa i jego toksyny alfatoksyny na organizmy ludzi i zwierząt, tak więc seria nagłych zgonów uczestników otwarcia grobu była wzięta za efekt działania klątwy...

Wciąż pozostaje bez odpowiedzi pytanie, czy Aspergillus flavus dostał się do trumny polskiego króla przypadkiem, czy został tam u m i e s z c z o n y   c e l o w o. Ten problem mógłby się stać osobnym tematem badawczym, który wyjaśniłby, czy w Średniowieczu istniał specjalny sposób zabezpieczania doczesnych szczątków, wymierzony przeciwko tzw. hienom cmentarnym, których należało ukarać tak czy inaczej.

Interesowało mnie zatem, w jakiej mierze wydarzenia w polskim Krakowie się mają do słowackich Bojnic. Dlatego trzeba powrócić na początek całej tej historii.

Wszystko zaczęło się o godzinie 11, w dniu 2 czerwca 1908 roku, kiedy w Wiedniu zamknięto oczy Janowi hr. Pállfy'emu, który opuścił był ten padół w wieku 79 lat. Nie można było powiedzieć, by ktoś go specjalnie opłakiwał, bowiem hrabia nie był żonatym, dzieci nie miał, a spadkobierców interesował głównie jego majątek: zamek znajdujący się w paśmie Małej Magury w okolicy Bojnic - "perły Górnej Nitry", kąpieliska, rozległe pola i lasy.

Jeszcze tego samego wieczoru, w kilka godzin po śmierci hrabiego, austriaccy lekarze dokonali sekcji zwłok, w czasie której wyszła na jaw skrywana starannie przez niego przypadłość. Jak się okazało, nie był on takim wrogiem kobiet, jak to wszem i wobec głosił, ponieważ zmarł w trzecim stadium syfilisu. W następnym dniu, kiedy zwłoki miały być przewiezione na Słowację, lekarze napełnili zwłoki 5 litrami roztworu konserwującego złożonego z gliceryny, sublimatu) i chlorku cynku. Potem jego ciało zapakowano do cynkowej trumny.

W cztery dni potem, martwego hrabiego przewieziono do dawno przygotowanej dlań krypty na Bojnickim Zamku, w karawaniarskim wozie, któremu oświetlały drogę płonące pochodnie, a to dlatego iż ten zapalony miłośnik sztuki był zaprzysiężonym wrogiem wszelkich nowinek technicznych.

Ta awersja hrabiego do nowoczesności spowodowała to, że nie pozwolił na przeprowadzenie linii kolei żelaznej przez swój majątek ziemski i przez całe życie był mecenasem sztuk wszelakich, strawił przez to większość życia na obczyźnie, gdzie zakupywał drogie dzieła sztuki - przede wszystkim oryginały. Nie pozostał jednakże tylko przy tym i w roku 1889 rozpoczął radykalną przebudowę swego zamku, która to rezydencja nie ma sobie równych w swym rodzaju na Słowacji. Chociaż historycy sztuki widzą w tym wpływ Romantyzmu, plan budowy pałacu był inspirowany sakralną geometrią - stary górski zamek obronny (a Słowacja słynie z nich w świecie!), zmienił w magiczny pałac, w którym spotkały się podjazd z Amboise, dach wieży z Pierrefonds, kaplica z Chateau Nozet, południowo-francuski gotyk z Avignonu, i tak dalej, i temu podobnie...

Przedziwny ów feudał zmobilizował do rekonstrukcji swego gniazda rodowego wszystkie swe zasoby i źródła finansowe. I mimo tego, że u hr. Pallfy'ego klucze podawali aktorzy, jego służba narzekała na niskie płace i nieprzyjemne traktowanie.

W hotelach kelnerzy go mieli za błazna, takie zgorszenie wywoływał wszędzie tam, gdzie się zjawił - wspominali potem. Czy były to efekty postępowego paraliżu mózgu, powstałe wskutek nie wyleczonego syfilisu, jak nam to mówili specjaliści z zakresu medycyny sądowej?...

Ten argument wyciągnęli już przed 90 latami prawnicy i psychiatrzy, których wynajęli prawowici spadkobiercy, którzy chcieli obalić niekorzystny dla nich zapis testamentu hrabiego, który dysponując swym majątkiem nakazał: udostępnić w celach naukowych znawcom i muzealnikom oraz szerokiej publiczności. Wbrew temu, co się mówiło o Pálffym i o jego skrajnie negatywnym nastawieniu do kobiet, pamiętał on w swym testamencie o pewnej francuskiej kontessie z zamku na Loarze, której ojcu nie spodobał się on, kiedy był młodym mężczyzną starającym się o jej rękę, a który miał pecha nie być dość bogatym. Może to było przyczyną jego niekonwencjonalnych zachowań?

Tego nie wiemy, ale za to wiemy doskonale, że jego spadkobiercy w reakcji na testament starego szlachcica nie omieszkali ogłosić wszem i wobec, że stary hrabia był niezupełnie sprawny na umyśle, i robił z siebie wstyd i pośmiewisko dla całej rodziny.

Z jego ostatniej woli spełniło się mało co. Spadkobiercy sprzedali większą część dzieł sztuki, zaś w 1918 roku przebudowa zamku nie została dokończona w planowanym terminie. Kiedy zatem w 1912 roku przywieziono z Innsbrucka olbrzymi sarkofag z różowego marmuru, w który włożono cynkową trumnę, ktoś mógłby wierzyć w pośmiertny spokój hrabiego in secula seculorum - na wieki wieków. Między innymi i dlatego, że sarkofag umieszczono pośrodku krypty rodzinnej, a nie w przedsionku, jak to sobie życzył za życia.

Tymczasem już w 1957 roku, na zamku zaczęły się dziać różne dziwne rzeczy. Jedna z pracownic stwierdziła, że z sarkofagu zaczęła wypływać dziwna, mazista i ciemnoczerwona ciecz, która po wyschnięciu zostawiała po sobie ciemnoczerwoną - jakby żywiczną masę. Z biegiem czasu zebrało się tej cieczy dwa litry. Wybuchła panika. Czy ta dziwna ciecz wypływająca z trumny stanowi jakieś niebezpieczeństwo dla pracowników i turystów zwiedzających Bojnicki Zamek???...

Analizy, które wykonali w 1990 roku pracownicy Państwowej Inspekcji Higieny i Epidemiologii w Prievidzy, wykazały negatywne wyniki na posiew kultur patogennych bakterii, a także sporów pleśni i innych niebezpiecznych mikroorganizmów. Z mikroflory zidentyfikowano tylko okazy Bacillus cereus, Sarcina lutea i Acienetobacter. Nie przeprowadzono badania na obecność wirusów.

Analiza chemiczna stwierdziła obecność wapnia, żelaza, ołowiu, miedzi, chromu, cynku i niklu w popiele próbek i soli kwasów nieorganicznych i kwasów podobnych do kwasu glukoheptonowego, w czasie testów IR-spektrometrycznych.

Końcowe wnioski specjalistów z Instytutu Badawczego Petrochemii w Prievidzy i Fakultetu Chemiczno-Technologicznego mówiły o: Zmineralizowanych płynach ciała z dodatkiem rozpuszczonych metali z cynkowej trumny i przedmiotów w niej ułożonych.

W końcu 1992 roku odwiedziłem zamek w Bojnicach, w celu odebrania próbek z sarkofagu i z krypty, po to, by potwierdzić wyżej wymieniony wniosek. Analiza, którą wykonały diagnostyczne laboratoria Państwowego Instytutu Weterynarii w Koszycach, wykazała brak bakterii w trzech próbkach, w jednym przypadku była pozytywna - wykazała obecność aerobów, zaś mikologiczne badanie wszystkich próbek dało wynik negatywny. Nie groziło zatem niebezpieczeństwo ze strony toksyn bakteryjnych czy innych infekcji, jednakże dyrekcja muzeum zdecydowała wysterylizować dokładnie wnętrze sarkofagu gazową, mieszaniną metylopropenu i tlenku węgla, która przenika bez problemu w najmniejsze zakamarki sarkofagu nie czyniąc żadnej krzywdy materiałowi, który wyjaławiają.

Po sterylizacji sarkofagu, przy współpracy pewnych instytucji dokonano endoskopii, w obecności wielu dziennikarzy, udało się zobaczyć wnętrze sarkofagu na monitorze TV.

Widok ten był nadzwyczaj ciekawy. Cynkowa trumna ze szczątkami doczesnymi hrabiego była ułożona nietypowo - na stalowych nośnikach zamocowanych do w i e k a sarkofagu (!!!), a nie w jego dolnej części, jakby to logicznie zrobił każdy normalny człowiek... - natomiast w podstawie był otwór, którego przeznaczenie jest nieznane.

Sama trumna cynkowa jest w spodniej części skorodowana i z tego miejsca dochodzi do wycieku tej cieczy. Obok niej leżą dwa zapieczętowane skrzynki, których zawartość budzi kontrowersje. Wbrew oczywistemu widokowi, w trumnie znajdują się jedynie gołe kości, bez tkanek miękkich - jak twierdza patologowie. Jak naprawdę tam jest, to wie jedynie mucha, która wleciała tam w dzień dokonywania endoskopii, a którą odkryto przez przypadek...

Na tym się jeszcze rewia bojnickich zagadek nie kończy! Wręcz odwrotnie - wyciek tajemniczej cieczy z sarkofagu, która weszła do świadomości ludzi jako "łzy nieszczęsnego hrabiego" oznacza, że to był jedynie jeden z fenomenów, które zaczęły się objawiać na Bojnickim Zamku w związku z niespełnieniem jego ostatniej woli.

Dzisiaj już nie ma wycieku ze sarkofagu, jednakże ciekawostka pozostaje to, że do jego przerwania doszło w momencie, kiedy we wrześniu 1995 roku premierzy Słowacji - Vladimir Mečiar i Czech - Vaclav Klaus podpisywali porozumienie o podziale kulturalnego dziedzictwa pomiędzy Słowacją a Czeską Republiką, na mocy którego na Bojnicki Zamek powrócił po więcej, niż 60 latach, ozdobny ołtarz zawierający 10 tafelkowych obrazków, wykonany przez florenckiego mistrza Narda di Cione z I połowy XIV wieku, ucznia genialnego Giotta di Bondone, duchowo związanego z Dantem Aligieri. Ołtarz ten hr. Pállfy uzyskał w 1874 roku w Italii, potem zainstalowano go w Pięciokątnej Wieży, następnie w kaplicy zamkowej, aż do 1933 roku, kiedy to przewieziono go do Pragi Czeskiej, gdzie przez całe dekady eksponowano go w Pałacu Šternberskim. Wiadomo powszechnie, że ołtarz ten należał do najcenniejszych artefaktów zakupionych przez zdziwaczałego hrabiego, czego dowodzi i dziwny fakt, iż włożył go do kaplicy dokładnie na poziomie sarkofagu, jakby miał on pełnić jakąś ważną funkcję, także w czasie, kiedy jego właściciel uda się na miejsce swego wiecznego spoczynku. Jest czymś niewątpliwym, że ołtarz ten dawał swemu właścicielowi jakąś dziwną moc i siłę , że dożył on tak sędziwego wieku. Wydaje się, że siłę tą dawała mu sztuka, z która na co dzień obcował, ale która była dlań jedynie środkiem do łączności z siłami, których działanie na przedmioty, które zbierał - do naszego świata sztuka przenosiła... W przypadku hrabiego mogło chodzić o wyjątkową percepcję, która pozwala przenieść się człowiekowi w inne dziedziny przestrzeni i czasu.

Nie, nie wydaje się prawdopodobne, że nieszczęsny szlachcic gromadził skarby sztuki li tylko dla zaspokojenia swego kaprysu bogacza. Dowodem na to jest napis w starej wieży, który pomiędzy łacińskimi sentencjami głosi: Omnia cum tempore.

Wszystkiego tylko do czasu.

W komnatach zamkowych dzieją się dziwne rzeczy, których świadkami m.in. stali się także pracownicy firmy ochroniarskiej i detektywistycznej, która pilnuje zamku w czasie długich nocnych godzin. Ich opowiadania jako żywo przypominają relacje o poltergeistach:

Wyobraźcie sobie równy stół, a na nim zaczyna podskakiwać filiżanka pełna kawy. To się, proszę ja kogo, wydarzyło właśnie mnie! - twierdzi kierownik zmiany. Inny przykład: w skrzyni naraz zaczyna się obracać klucz w zamku! Sam z siebie! Gdybym nie widział tego na własne oczy, to nie uwierzyłbym! W innych przypadkach strażników zwabił jakiś rumor w wieży, czy dziwne zachowanie się psa wartowniczego, który szczekał do pustej komnaty...

Niektórzy pracownicy zamkowi opowiadali, jak to w przejściach i korytarzach spotykali się z niemal przeźroczystymi postaciami, które pojawiały się w przedwieczornej szarówce. Jedna z pracownic ujrzała w zwierciadle postać w czarnym, spływającym w dół zawoju, ale kiedy się odwróciła - komnata za nią była próżna...

W związku z tymi zjawiskami, zamek odwiedzali także psychotronicy, przy czym jeden z nich, znany dr Jonaš w rozmowie z strażnikami zamku powiedział taką mądrość: Duchów nie trzeba niepokoić...

Tymczasem niektóre osoby sensytywne twierdzą, że: Duch hrabiego Pállfy'ego jeszcze błąka się w rotundzie i nie opuścił on przestrzeni sarkofagu, zaś inny pogląd głosi, iż na tym miejscu: Istnieją jedynie negatywne kody, ale rozpad biopola hrabiego Pallfy'ego postępuje we właściwym kierunku, a obawy są przesadzone.

A skoro mamy udokumentowane informacje o dziwnych zjawiskach na Bojnickim Zamku z dni bieżących, to możemy śmiało założyć, że tak samo było w przeszłości. Dowodem na to jest stara legenda o bojnickich kamiennych dukatach, której akcja toczy się w czasach władania nim przez Jana Korvina - wedle tradycji, chromy bednarz rzucił klątwę na pana zamku Petra Paky'ego za to, że ten nie pozwolił mu się obmyć w leczniczej wodzie z bojnickich źródeł. W miejscu, gdzie znajdował się jego dom, wytrysnęło nowe lecznicze źródło, zaś źródła Paky'ego wyschły... Bednarz wyzdrowiał, zaś chciwemu panu wszystkie pieniądze zamieniły się w drobne, okrągłe nic nie warte kamienie.

I wreszcie na zamek i jego dziwy zwróciła się uwaga wszelkiej maści poszukiwaczy przygody i miłośników tajemnic.

Każdego roku, na zamku ma miejsce festiwal, na który przybywają uczestnicy w przebraniu duchów, diabłów, wampirów, itd. itp. ze wszystkich stron Europy. Jego szczytem jest Wielki Bal Strachów odbywający się w Sali Hunyady'ego, na którym w rytm muzyki kołyszą się i wirują w tańcu dziesiątki maszkar i legendarnych postaci. Głównymi atrakcjami festiwalu jest wróżenie z kart i kryształowych kul, wykłady parapsychologów, koncerty muzyki medytacyjnej i występy zespołów historycznych rycerzy. Przed oczami widzów ożywa historia Bojnickiego Zamku, przeplatana barwnymi legendami, sugestywną choreografią i widowiskami typu "światło i dźwięk". Bojnicki Zamek oczarował nie tylko bywalców tych imprez czy turystów, ale także filmowców, że wspomnę tylko to, iż grał on w filmach o Czarnej Królowej czy maga Drakena w filmie fantasy o życiu i dokonaniach księżniczki Fantaghiró...

Inne zagadki Bojnickiego Zamku związane są z jego podziemiem. Kamienne fundamenty wybudowano w XIII wieku na wielkim trawertynowym szczycie z wielkim kraterem byłego termalnego źródła, nieopodal starej słowiańskiej osady. Ten krater był w najwcześniejszej dobie zakończony u spodu studnią na głębokość 27 metrów, która uchodzi w głąb jaskini.

Bojnicka jaskinia, która jest najmniejszą udostępnioną do zwiedzania trawertynową jaskinią na Słowacji, jest bez wątpienia jednym, z najciekawszych utworów z punktu widzenia speleologa. Chodzi tu o okrągłą sień o średnicy około 22 metrów, z kilkoma odnogami i znajdują się w niej dwa małe jeziorka. Szata naciekowa jest zupełnie różna od innych jaskiń, mieni się ona barwami od soczyście żółtej do ciemnoczerwonej.

Jak już powiedzieliśmy, w jaskini znajduje się studnia, która już w Średniowieczu służyła jako ukrycie podczas oblężenia. Dzisiejsze wejście do niej wiedzie z piwnicznych przestrzeni zamku.

Z przeszłości zachowało się świadectwo o tym, jak to hrabia Pállfy z lubością schodził do jaskini, do dwóch jeziorek, w których ciemnych wodach drżące światło pochodni odbijało się, jak w magicznych zwierciadłach. Podejrzewam, że nie dla romantycznych uniesień hrabia spuszczał się w te podziemia, a w celu odbycia tajemniczych rytuałów, które pozwoliłyby mu na przenikniecie do innych wymiarów Rzeczywistości. W tym kontekście jaskinia spełniała funkcje taka sama, jak dziwny ołtarz w zamkowej kaplicy i nawet dziś pozwala nam współczesnym choć na chwilę otrzeć się o mors mystica , kiedy przy przyćmionym, niepewnym świetle patrzymy w ciemne łono Matki - Ziemi, w którym rodzą się praformy materii, beztwarzowej Prima Materia i życie ze śmiercią splata się w jedno...

Podczas ostatniej rekonstrukcji, na przełomie XIX i XX stulecia, większość podziemnych korytarzy i przestrzeni pod zamkiem stała się niedostępna. Do nich należał długi na 400 metrów chodnik, który wiódł do proboszczowego ogrodu przy kościele, za murami miejskimi. Istnienie tego chodnika jest udowodnione w tamecznych źródłach pisanych.

Inne informacje o podziemiach Bojnickiego Zamku są bardzo starej daty. Już w przeszłości w czasie kopania piwnic czy fundamentów, niejednokrotnie natrafiało się na zagadkowe puste podziemne przestrzenie. Znalezienie części systemu podziemnych korytarzy pod bojnickim rynkiem, udostępniony do zwiedzania od niegdysiejszej wieży strażniczej pozwala domniemywać, że pod drogą znajduje się cały labirynt podziemnych korytarzy.

Jedno z wejść znajdowało się onegdaj w zamkowej studni, a niektóre wyjścia znajdować się miały aż w odległym o kilka kilometrów Piaristickim Kláštorze w Prievidzy, czy nawet w podziemiach kościoła w Nitrianskom Prawne. Tutaj też są mnogie korytarze podziemne, niektóre o szerokości nawet 3 metrów, ale częściowo zasypane, zatem ich przyszła eksploracja będzie wyjątkowo utrudniona. Mimo tego, wygląda to dość dobrze i są nadzieje na zbadanie tych podziemi. W piwnicy pod miejska biblioteka i kaplicą, znaleziono zamurowane drzwi, które mogą być wejściem do dalszych korytarzy, i nie wiadomo, czy są to wejścia do dalszych podziemi, czy tylko korytarze do budowli naziemnych.

Zamek Bojnicki i jego okolica być może spłata nam w przyszłości niejedną niespodziankę!...

Przekład - Robert K. Leśniakiewicz

Liczba odwiedzin: 615 290

 
Zaloguj si
login (e-mail):
haso:
zapomniaem hasa
 
Magazyn
UFOinfo.pl
Bezpatne! 
rdo informacji o nowociach prosto do Twojej skrzynki e-mail.
 
Koszulki UFOinfo.pl


Zobacz te inne wzory na:
P o w i e l a c z . p l
 
Quziy o UFO
Sprawd si!!!
W jednym z quizw.

Dokonaj wyboru tematu testu a nastpnie odpowiadaj na pojawiajce si pytania. Kade pytanie moe mie wicej ni jedn prawidow odpowied.

czna liczba pyta: 50
Dostpne kategorie:
Fenomen UFO
Ogólnie o nieznanym
Polskie UFO
Tajemnice przyrody
Zjawiska niewyjaśnione
 
Archiwum nowoci


UMARŁ PAPIEŻ - ŚWIAT POGRĄŻONY W ŻAŁOBIE...

.....>>> (02-04-2005)



Chupacabra w Polsce!!!

Incydent mia miejsce w sierpniu 1998 roku w okolicach Radomia (obrzea Puszczy Kozienickiej). Potwora spostrzego dwch ludzi, ktrzy w lesie prawdopodobnie kradli drzewo. W tamtym rejonie odnaleziono rwnie trzy martwe kozy...>>> (22-09-2004)



Wylatowskie piktogramy z lotu ptaka

Prezentujemy zdjcia piktogramw powstaych w Wylatowie w 2004 roku. Fotografie wykonano z "pokadu" motolotni. Zdjcia dziki uprzejmoci IRG TORU...>>> (09-08-2004)



Relacja z VIII UFO FORUM we Wrocławiu

Ju po raz smy z kolei w Centrum Kultury Agora we Wrocawiu odbyo si UFO Forum. Tym razem w sobot 27 marca 2004 roku. Pomysodawc jak i gwnym organizatorem jest jeden z czoowych polskich znawcw tematyki ufologicznej - Janusz Zagrski...>>> (30-03-2004)


Na tropie diabła w Lublinie
(19-01-2005)

Czy naprawdę potrzebna?
(19-01-2005)

Wilkołaki
(29-12-2004)

Latający talerz z Szambali
(29-12-2004)

Zderzenia planetoidy z Ziemią nie będzie - alarm odwołany
(28-12-2004)

Spotkanie z UFO we wsi Brodowo
(14-12-2004)

Zagadkowe błyski nad Pacyfikiem i Morzem Karaibskim
(09-12-2004)

Raport z "Doliny śmierci"
(26-11-2004)

UFO nad Łodzią
(25-11-2004)

Nawiedzony dom?
(25-11-2004)

Załoga porwana przez UFO
(19-11-2004)

Nowy rekord prędkości!
(19-11-2004)

Marsjańskie Dossier
(17-11-2004)

Człowiek-sowa
(15-11-2004)

Ślady Pterozaura w Polsce!
(15-11-2004)

Gigantophis - węże giganty
(14-11-2004)

Lodowe "prezenty" z nieba
(14-11-2004)

Spotkanie z UFO nad Atlantykiem
(04-11-2004)

Nowy gatunek człowieka!
(30-10-2004)

Fenomen krwawiących drzew
(30-10-2004)

Paranormalne spotkania na autostradzie
(30-10-2004)

Bryła lodu...
(26-10-2004)

Mimikra
(26-10-2004)

Wrak UFO w Wielkim Kanionie?
(11-10-2004)

Tajemnice Strefy 51
(05-10-2004)

Kręgi na polach i Stonehenge-2?
(05-10-2004)

Bliskie spotkanie w Lelowie?
(27-09-2004)

Tajemniczy podarunek
(25-09-2004)

Powtórka z Tunguski?
(25-09-2004)

Nieznane zwierzę zastrzelone w Nikaragui
(20-09-2004)

Czarna zaraza - "prezent" z odległej przeszłości?
(20-09-2004)

Spotkanie z tajemniczą istotą
(20-09-2004)

Piktogram w Łodzi
(07-08-2004)

Kolejne zdjęcia piktogramu ze Strzyżawy koło Bydgoszczy
(16-07-2004)

Sfilmowany moment tworzenia piktogramu w Wylatowie!!!
(11-07-2004)

Zdjęcia drugiego znaku w Wylatowie
(10-07-2004)

Kolejny piktogram w Wylatowie!
(10-07-2004)

Piktogram pod Bydgoszczą (Fordon)
(10-07-2004)

Piktogram pod Bydgoszczą
(08-07-2004)

Jest pierwszy znak w Wylatowie!!!
(06-07-2004)

Zdjęcia "dziwnych mgieł"
(16-06-2004)

Rysunki agroznaków ze Złotowa
(15-06-2004)

Piktogramy w Zamku Bierzgłowskim
(15-06-2004)

Agrosymbol w Złotowie
(27-05-2004)

UFO nad Meksykiem - film
(22-05-2004)

Zdjęcia agroznaku z Żabienka
(17-05-2004)

Piktogram w Żabienku
(16-05-2004)

UFO nad Meksykiem
(12-05-2004)

UFO nad Rzeszowem
(08-05-2004)

 
(c) 2004 - 2008 www.ufoinfo.pl
Wszelkie prawa zastrzeone
Treci i opinie zawarte w publikowanych materiaach na UFOinfo.pl nie s zawsze zgodne
z opiniami i pogldami redakcji. Kady Autor ma suwerenne prawo do umieszczania wasnych
opinii w swoich publikacjach.